wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 7

Pokój Wspólny Slytherinu nie był wilgotny i ciemny jak to na lochy przystało. Dominowały tu ciemna zieleń i czerń oraz srebrne akcenty w postaci kandelabrów, poduszek i innych ozdób. Ściana na prawo od wejścia była półokrągła. Właściwie był to jeden wielki regał z książkami. Zastanawiała się czy nie pomyliła czasem domów, gdyż była przekonana, że nawet w Ravenclawie nie mają takiego księgozbioru. Wyłożona ciemnoszarym, chropowatym kamieniem podłoga idealnie współgrała z zielenią ścian i ciemnymi, skórzanymi kanapami ustawionymi wokół kominka. Stał on po lewej stronie od wejścia, między schodami prowadzącymi do dormitoriów. Palenisko wyglądało jakby wyrastało z ziemi, ponieważ zrobione było z tego samego materiału co podłoże. W środku buchał zielony ogień, co chwilę sypiąc tysiącami iskier. Cat podeszła bliżej, by móc lepiej podziwiać kominek. Delikatnie dotknęła okucia wokół paleniska. Faktura do złudzenia przypominała łuski. Cofnęła się z powrotem.
-Czy to...?
-Tak wąż. Trochę to patetyczne i banalne, nie sądzisz?- zapytał Draco.- A popatrz wyżej, co widzisz?
Cat na początku nie mogła zrozumieć co Smok ma na myśli.  Jednak, gdy przyjrzała się uważniej zauważyła piękny, kunsztownie rzeźbiony w kamieniu herb Slytherinu. Dziewczyna popatrzyła błagalnie na blondyna.
-Serio?- zapytał z niedowierzaniem, na co ona pokiwała głową.- No dobrze...
Powoli przysunął się do niej, a ich twarze dzieliło tylko parę centymetrów. Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym pochylił się i... Wziął ją na barana.
-Nie wierzę, że to robię... Muszę cię nosić, żebyś mogła sobie pomacać kominek.- rzekł z przekąsem.
-Cicho, nie kominek tylko herb i co poradzę, że jestem taka niska i sama nie dosięgam?- Kolejna lekcja Bellatriks: żeby udobruchać faceta musisz podkreślić jaki to on jest silny i mężny, a ty słaba, delikatna, i że na pewno nie dasz sobie bez niego rady. Zalecenia ciotki jak zwykle się sprawdziły. Smok wyglądał jakby jego ego urosło do wielkości wieży astronomicznej. Chłopak podszedł kilka kroków do kominka, a Cat zaczęła badać opuszkami palców złożone wzory wyciosane w kamieniu.
-Już?- zapytał zniecierpliwiony.
-Chwila...
-Ekchem...
Draco odwrócił się powoli, żeby przypadkiem nie zrzucić Catherine z ramion.
Przed nimi stał Blaise Zabini ze skrzynka wódki. Nie Ognistej. Wódki.
-Czy ty chcesz ich pozabijać Diable? Przecież to mugolski alkohol, żadne z was nie dotrwa do 0,5 litra. Większość padnie przy pierwszej setce. Powiedz, kto wpadł na ten jakże genialny pomysł?
-Jak kto? Louise oczywiście. Kicia, spokojnie... Myślisz, że my tu pierwszy raz mugolskie alko pijemy? A swoją drogą skąd ty tyle wiesz?
-Ale to ma z 50 procent!
-Góra 40... Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Było się na paru imprezach... A tak w ogóle to po co ci skrzynka wódki? Chcesz zatopić smutki w kieliszku?
-Hahaha, bardzo śmieszne. Podczas, gdy wy byliście, ekchem... Zajęci, my organizowaliśmy imprezę na cześć bliźniaków Riddle. Dlatego radzę ci się szybko iść przebrać, bo za godzinę zaczynamy!
***
-Godzina?! No chyba ich Merlin opuścił! Dobra, ogarnij się… najważniejsza rzecz- znaleźć Louise. Okej… Gdzie ona może być?- przerwała swój wewnętrzny monolog i walnęła się z otwartej dłoni w czoło.- No tak, dormitorium! Jestem ułomna!- powiedziała na głos, na co parę osób w Pokoju Wspólnym dziwnie się na nią spojrzało.
  Pognała co sił w nogach do dormitorium jej i Louise.
  -Louise, wszędzie cię szukałam!- rzekła zziajana.
  -Cat, skarbie, od godziny tutaj siedzę…
  -Nie nieważne… Słyszałam, że niezła impreza się szykuje! Tak przynajmniej wnioskuję, no wiesz, widziałam asortyment…-uśmiechnęła się promiennie.
  -Zgadza się, będzie melanż jak się patrzy! W końcu Ślizgoni zawsze słynęli z najlepszych imprez w historii Hogwartu!- odrzekła dumnie.
  -My tu tracimy czas na gadanie, a trzeba się wyszykować!
  -Ja już ze sobą kończę i zaraz zajmę się tobą. –powiedziała, a Cat roześmiała się entuzjastycznie, bo wiedziała że jeśli Louise weźmie się ją w obroty to żaden chłopak nie przejdzie obok niej obojętnie.
  -No, już zmykaj pod prysznic!- krzyknęła i uśmiechnęła się szeroko.
Catherine  zamknęła się w łazience i wzięła swój ulubiony żel pod prysznic- o zapachu malin. Rozebrała się i szybko wskoczyła pod strumień gorącej wody. Kochała takie kąpiele, gdy strugi prawie wrzącego płynu obmywały i oczyszczały jej ciało. Jednak nie miała czasu na takie rozmyślania. Co jak co, ale prysznic to świetne miejsce na rozważania o sensie życia (zero ironii).
-Catherine Elisabeth Riddle! Natychmiast wyłaź, bo nie zdążymy!!!- darła się Louise i Cat nie byłaby zdziwiona, gdyby okazało się, że jej najlepsza przyjaciółka właśnie wali w drzwi od łazienki Avadami, gdyż zauważyła niepokojąco zielone błyski.
-No już idę, tylko mnie nie zabij, bo nad kim się będziesz tak pastwić?
No nareszcie! Siadaj!- Louie mało delikatnie popchnęła ją na krzesło stojące przy toaletce.- Nie odzywaj się, nie ruszaj, nie wierć, a najlepiej nie oddychaj!- wydała te wszystkie polecenia niczym karabin maszynowy i zacisnęła usta w  wąską kreskę, a na jej czole pojawiły się pionowe zmarszczki. Był to znak, że intensywnie nad czymś myśli, więc Cat musiała wolała się zastosować do jej rozkazów. Nagle twarz jej przyjaciółki rozpromieniła się, a na ustach  wykwitł szeroki uśmiech. 
-Już wiem!- krzyknęła i zabrała się do pracy. Z makijażem uwinęła się w około 20 minut, a Cat musiała przyznać, że wygląda olśniewająco. Jej twarz nie prezentowała się ani wulgarnie, ani grzecznie. Louise znalazła złoty środek. Nie nałożyła pudru, gdyż z idealną cerą Catherine nie było to potrzebne. Zrobiła jej za to grube, czarne kreski, zdecydowała się na nie używanie cieni. Kształtne usta kasztanowłosej podkreśliła  czerwoną szminką, a rzęsy wydłużyła tuszem. Włosy dziewczyny związała w wysoką kitkę, która dodawała jej centymetrów i wysmuklała sylwetkę. Jednak z doborem ubrań zaszalała po całości. Wybrała dla niej czarne, obcisłe skórzane spodnie, czerwoną, koronkową bluzkę i czarne szpilki.
Sama wyglądała równie powalająco: hebanowa, podkreślająca jej kształty sukienka z baskinką idealnie na niej leżała, a ciemno zielone buty na obcasach dodawały wysokości i seksapilu. Oczy podkreśliła cieniami w tym samym odcieniu co buty, a włosy pozostawiła w naturalnym nieładzie.
-No, moja droga, idziemy zaszaleć!- rzekła Louise, na co Cat wybuchnęła perlistym śmiechem.



~~~

Witajcie moje kochane! Obiecałam, że nie długo coś się pojawi, ale wyszło jak zwykle... Za co przepraszam! Rozdział dedykuję Salvio Hexia z bloga  http://blinny-story.blogspot.com/ na którego serdecznie zapraszam! Oraz Bazi za nasze nocne rozmowy. Nie byłabym sobą, gdybym nie wplątała do tego wszystkiego Florence, która jako pierwsza rozdział widziała i poprawiała. Rozdział krótki i niewiele wnosi do akcji, to taki sylikon, zapychacz ;D nie jestem z niego zbytnio zadowolona... I co sądzicie o szablonie???
Dobra, nie liczę, że ktokolwiek to przeczytał, ale proszę jeszcze o komentarze!
Pozdrawiam i baaardzo mocno ściskam
Wasza OwlShadow
PS Mam pomysł na nową autorską historię. <3 Wszystko dopiero tworzy się w mojej głowie, więc proszę, trzymajcie kciuki! ;D

Obserwatorzy

Informacje


Nowy rozdział już nie długo!


Jakby ktoś chciał na priv to moje gg:
43084764
^.^


Szablon wykonała Avia Tinar z Zaczarowane Szablony.

O mnie

Moje zdjęcie
"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje."