sobota, 25 maja 2013

Rozdział 3




-Który to przedział?!
-Yyy... Czwarty od końca… Ale co ty chcesz zrobić?- zapytał nerwowo Arthur wiedząc, że kiedy Cat jest wkurzona to nikt nie może czuć się pewnie.
-On już się przekona co!- odpowiedziała i wybiegła na korytarz.
Przez kilkanaście sekund stali nieruchomo próbując dojść do siebie po występie dziewczyny. Pierwsza odezwała się Louise.
-Nie wiem o kogo powinnam się bardziej martwić o Alexa, czy o Parkinson…
-Ja obstawiam, że pierwsze co zrobi to wydrapie Pansy oczy.- powiedział pewnym siebie głosem Draco. -Mogę się założyć nawet o dziesięć galeonów … Wszystkie moje fanki tak by zrobiły.
-A mnie coś się wydaje, że Cat nie należy tych twoich WSZYSTKICH. Od razu widać, że dziewczyna ma klasę. Stawiam dwadzieścia galeonów, że stać ją na więcej niż bójka z Parkinson.- rzekł Blaise.
-Moim zdaniem ona nie różni się niczym od moich poprzednich dziewczyn…- odrzekł opryskliwie nie zauważając zbliżającej się do jego twarzy pięści.
***
Ona już mu pokaże! Obściskiwać się z jakąś laską w pierwszy dzień szkoły?! I to w tak dla niej ważny dzień, gdy powinien jej towarzyszyć, nawet jako przyjaciel? Po nim by się tego nie spodziewała!- myślała gorączkowo idąc korytarzem w pociągu.
-Taką mu awanturę zrobię, że…- mówiła do siebie- Nie, zaraz, stop!- powiedziała i zatrzymała się.- Nie będę się zachowywała jak pierwsza lepsza nastolatka z burzą hormonów! Mowy nie ma! Tylko jakby ich tu podejść?- zastanawiała się na głos nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami innych uczniów. I wtedy wpadła na istnie szatański pomysł. Oczy jej rozbłysły, a wargi wykrzywiły się w sadystycznym uśmiechu, który spowodował, że parę osób cofnęło się trochę lub schowało do przedziałów. Każdy wiedział, że ta mina nie wróży nic dobrego…
***
-Pojebało cię?!- wykrzyknął wstrząśnięty Draco masując obolałą szczękę.
-NIKT nie będzie obrażał mojej Cat, a już na pewno nie w mojej obecności! Za kogo ty się uważasz pieprzony arogancie?!- wrzeszczał na niego Arthur.
-Koniec. Wystarczy.- Pomiędzy nimi stanął Blaise.
-Tak, Diabełek ma rację- wtrąciła Louise.- No, Draco popisałeś się, nie ma co. Piękny początek znajomości.- była po części zmieszana i rozbawiona.

-On zaczął…- powiedział Malfoy, ale natychmiast przerwał mu Arthur.
-Wcale nie! To ty zacząłeś obrażać moją siostrę! Idiota…- prychnął.
-Ty…!- krzyknął Draco, ale zagłuszyła go Louise.
-Macie w tej chwili przestać! Zamknijcie się wreszcie! Ile wy macie lat?! 16 czy 6, bo czasem mam wątpliwości! Kłócicie się jak dzieci w piaskownicy!- sztorcowała ich ostro- Jeszcze raz usłyszę, że się na siebie drzecie jak stare prześcieradła, to pozabijam!
A teraz podać sobie ręce na zgodę! -powiedziała i widząc ich… niechętne?( Nie to byłby eufemizm i to całkiem spory, dobrze niech będą niechętne miny) dodała szybko- No już, bo będziecie mieli ze mną piekło do końca roku…
Chłopcy natychmiast podali sobie dłonie. Oboje nie chcieli podpaść Louie, bo w końcu nie na darmo nosiła nazwisko swojej matki.
-No i od razu lepiej- rzekła uradowana, chociaż atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Usiadła na swoim miejscu z uśmiechem. Blaise spojrzał na nią z mieszanką strachu i podziwu. Wiedział do czego ta dziewczyna była zdolna. Powinna nosić transparent z napisem: ,,Mężczyzno, niech cię nie zmylą moje urocze loczki i duże, mokre oczy, bo jak się wkurzę, to wyłazi ze mnie szatan wcielony!” Jak by nie patrzeć w takich momentach Diabeł miał bratnią duszę…

Zapukała do jednego z przedziałów, a gdy usłyszała ,,Proszę!” weszła. W środku siedziały cztery osoby: dwóch chłopaków i dwie dziewczyny. Spojrzała na ich krawaty. Gryfoni. Idealnie.
-Przepraszam, mogę się dosiąść? -zapytała grzecznie.
-Jasne, siadaj- odezwał się przystojny brunet w okularach, miał piękne zielone oczy.
-Dzięki, prawie wszystkie przedziały są już zajęte. Jestem Cat.- powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.
- Z którego jesteś domu? Nigdy wcześniej cię nie widziałem, a chyba jesteś w naszym wieku, no nie?- zapytał prosto z mostu rudy chłopak, siedzący obok ładnej szatynki o czekoladowych oczach.
-Mam 16 lat i faktycznie nie mogłeś mnie wcześniej widzieć, bo jestem nowa- rzekła wciąż się uśmiechając.
- Gdzie się wcześniej uczyłaś?- zapytała dziewczyna o równie płomiennych włosach co chłopak naprzeciwko niej. ,,To chyba rodzeństwo” pomyślała Cat.
-W domu, a przyjechałam tu, bo tatuś uznał, że powinnam się zintegrować ze społeczeństwem czarodziejów. A może powiecie mi coś osobie, bo czuję się jak na przesłuchaniu?
- Ale jaja ona nic nie wie!- wykrzyknął zdziwiony Rudzielec.
- Zamknij się Ron.- powiedział brunet- Jestem Harry Potter.
-¡Mierda, mierda, mierda![1]- wykrzyknęła wstrząśnięta.
-Co?!- zapytała cała czwórka zdezorientowana.
- To po hiszpańsku- odparła zmieszana. Wiedziała jakie zaraz padnie pytanie i nie pomyliła się.
-Co to znaczyło?- spytała szatynka unosząc brew.
-Spokojnie nie przeklęłam was… Tylko jak się denerwuję to klnę po hiszpańsku- odpowiedziała czerwieniąc się.- Bogu dzięki, że rodzice nie ogarniają nic w tym języku…
-Rodzinka trzyma rygor?- zapytał Harry.
-Nie jest tak źle, rodzice bardzo mnie kochają i uważają, że to nie robi dobrego wrażenia jak dziewczyna jest wulgarna.
- I mają rację- powiedział brunet, a Ron mu przytaknął.
- Żebyście wiedzieli z kim wy się zgadzacie…- rzekła i uśmiechnęła się pod nosem.
-Słucham?- zapytała Ruda.
-Nic, nic...
-Jestem Ron Weasley, a to moja dziewczyna Hermiona Granger.
-A ja jestem siostrą Rona, Ginny.
-¡Días mío! ¡Potter y sus amigos! ¡Mí padre matáme![2]-mówiła do siebie po hiszpańsku.
-Wyłapałem moje nazwisko, o co chodzi?-rzekł zainteresowany?
- Chciałam was o coś zapytać… Jako przykładni Gryfoni zapewne kochacie Ślizgonów i jesteście z nimi w jak najlepszych relacjach…- Uśmiechnęła się szelmowsko widząc ich sceptyczne miny.-Mam propozycję, korzyść będzie obopólna. Chciałabym dopiec pewnemu Ślizgonowi-powiedziała z wrednym uśmieszkiem.

[1] hiszp. Shit, shit, shit!
[2] hiszp. O mój Boże, Potter i jego przyjaciele! Ojciec mnie zabije!

                                                                               ~~~
No hej, tak się cieszę, że udało mi się to wstawić (szlaban na komputer = D) i jestem bardzo ZŁA na moją KOCHANĄ Betę, która koncertowo się opiernicza, więc rozdział niezabetowny. Enjoy and Coment!
Buziaki OwlShadow ;*
JUŻ ZABETOWANY I TERAZ ZWRACAM SIĘ DO FLORENCE: Kochanie, Drętwota to stanowczo za mało!


[1] hiszp. Shit, shit, shit!
[2] hiszp. O mój Boże, Potter i  jego przyjaciele! Ojciec mnie zabije!

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 2

Stała w drzwiach przedziału z szeroko otwartymi oczami. Wszędzie latała zawartość czyjegoś kufra. Ale nie to wzbudziło w niej taką reakcję. Na podłodze leżał blondwłosy chłopak, który walczył zaciekle z czymś białym, co bardzo przypominało jej…
- Nala!!! Zostaw ją ty… ty…- krzyczała na blondyna. – Moja mała, biedna, niewinna kotka! Louise, pomóż mi, a nie tak stoisz!- krzyknęła do swojej przyjaciółki, która zwijała się ze śmiechu. Gdy już rozdzieliły walczących uważniej przyjrzała się chłopakowi. Był wysoki, szczupły, ale nie chudy, miał chłodne, stalowe oczy i arystokratyczne rysy twarzy, aktualnie oszpecone przez ślady pazurów. Musiała przyznać, że był przystojny, cholernie przystojny.
- Chłoszczyć! – powiedziała i machnęła różdżką, by doprowadzić przedział do porządku.
- Jak rozumiem ten przeklęty kocur należy do ciebie. – Powiedział szorstko i w tym momencie jego czar prysł. Nikt nie będzie obrażał kota Catherine Elizabeth Riddle! A już na pewno nie jakiś arogancki, impertynencki, agresywny i rozkapryszony idiota!
- Po pierwsze: nie kocur, tylko kotka półgłówku, po drugie: tak, Nala należy do mnie- odpowiedziała wyniośle Cat.
- Tylko nie półgłówku!
- Nie? A co ty mi możesz zrobić?!
- Ty chyba nie wiesz kim ja jestem! Nazywam się Draco, Draco Malfoy, syn jednego z najpotężniejszych Śmierciożerców! – Krzyczał, a ona zaśmiała się tylko, obróciła w stronę okna i zaczęła spokojnie głaskać Nalę.
***
-Ochłonąłeś już?- zapytał czarnoskóry chłopak – Jak tak to może grzecznie się sobie przedstawimy.
- Od kiedy to ty taki ugodowy jesteś, Zabini?- warknął Draco- Przyznaj się, że po prostu na nią lecisz.- tu wskazał podbródkiem Catherine.
-Zamknij się. – odpowiedział, poczym kontynuował milszym tonem – To ja zacznę. Nazywam się Blaise Zabini, jestem Ślizgonem, mam 16 lat, jestem jedynakiem, a moja matka jest Śmierciożercą.
- Mnie chyba wszyscy znają, nazywam się Louise Lestrange, mam 16 lat, Ślizgonka, jedynaczka, moja mama Bellatriks oraz mój tata Rudolf są Śmierciożercami. Jestem najlepszą przyjaciółką Cat.
- To ona ma przyjaciółki?- prychnął rozbawiony Malfoy i uśmiechnął się złośliwie.
- Tak ma.- wtrąciła sama zainteresowana- Moja kolej. Nazywam się Catherine, również mam 16 lat oraz brata bliźniaka Arthura, który niedługo powinien do nas dołączyć.
- A nazwisko? Czy nie posiadasz?- zapytał złośliwie Draco.
-Posiada, posiada…- mruknęła Louise.
-Więc?- spytał niecierpliwie blondyn.
- Dowiecie się tak jak wszyscy, na Uczcie Powitalnej.- odpowiedziała Cat.
- To taki wielki sekret?
- Mhmm…
Draco popatrzył na nią z zainteresowaniem. Była ładna, bardzo ładna. Powiedziałby nawet, że piękna, ale tylko wtedy, kiedy się nie odzywała. Szkoda, że nie należała do milczących. Wygadana, zadziorna, wyniosła i chłodna, ale temperamentna. Jak nic trafi do Slytherinu. Kiedy się poruszyła w jej kasztanowych włosach zamigotały różne odcienie brązu i rudego. Była wysoka, szczupła, co wcale nie znaczyło, że nie miała czym oddychać, posiadała długie, zgrabne nogi, które doskonale wyeksponowała zakładając te zielone, obcisłe spodnie…
-Długo jeszcze będziesz się gapił na moje nogi z tępym wyrazem zachwytu na twarzy?- rzekła rozbawiona i na brodę Merlina! Uśmiechnęła się do niego. Była przepiękna. Jej cera była nieskazitelna, nie za blada, nie zbyt opalona, ale idealna. Miała też urocze dołeczki w policzkach, a w jej oczach tańczyły wesołe ogniki.
- Wcale się nie gapię na twoje nogi tylko na buty. Wydają mi się znajome, gdzie je kupiłaś?- zapytał z udawanym zaciekawieniem. – Cat podniosła sceptycznie brew.
- Raczej mało prawdopodobne byś je kojarzył, bo kupiłam je u mugolskiego projektanta -Manola. A od kiedy, jeśli mogę wiedzieć, pałasz miłością do butów?
- Może nie od razu miłością, po prostu lubię dobrze wyglądać, co również odnosi się do obuwia. – Powiedział Draco.
-Damskiego?- zapytała, a na jej twarzy znowu zagościł uśmiech.
- Nie, preferuję męskie, ale lubię też kiedy moja kobieta wygląda równie dobrze co ja.- Odwzajemnił uśmiech. Zaparło jej dech w piersiach. Czy on musiał być jednocześnie tak wkurzający i tak pociągający?
-No ptaszyny, radzę przestać ze sobą flirtować, bo nadchodzi twój kochany i bardzo zazdrosny braciszek. Pamiętasz co się stało z ostatnim chłopakiem, który próbował cię poderwać?- powiedziała Louise, a Cat, uwaga, spłonęła rumieńcem. Musiał koniecznie się dowiedzieć co zaszło.
- My wcale nie…- powiedzieli jednocześnie, ale drzwi właśnie się otworzyły i do przedziału weszła kopia Catherine, tylko w wersji męskiej i z szaro-niebieskimi oczami.
- Gdzie się podziewałeś?- zapytała go bliźniaczka.
- Też cię kocham siostrzyczko. – odpowiedział- byłem w innym przedziale z Alexem i Alicią. Musiałem stamtąd wyjść, bo jakaś Ślizgonka zaczęła się do niego kleić… Bleee.
- Do Alexa?!
- Spokojnie, to pewnie tylko Parkinson…- powiedział Draco.
-Nie obchodzi mnie to! Arthur, który to przedział?!

~~~
Cześć udało mi się wstawić kolejny rozdział, co nie jest łatwe gdy ma się szlaban na komputer do końca maja  pod surowym okiem rodziców ;) Dziękuję Flo mojej kochanej Becie, dzięki której nareszcie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału.
Buziaki ;*
PS Proszę o komentarze!

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 1

,,Prawdziwy przyjaciel to osoba, która potrafi stanąć naprzeciw Ciebie i wygarnąć Ci wszystkie Twoje najgorsze wady, patrząc Ci prosto w oczy"

Dworzec King’s Cross był tak zatłoczony, że ledwo mogła się ruszać, a o jakimkolwiek przemieszczaniu się nie było nawet mowy. Mimo to starała się uśmiechać i sprawiać wrażenie rozluźnionej. ,,Pierwsze wrażenie jest najważniejsze” powtarzała sobie gorączkowo. Stali w czwórkę na peronie 9 i 3⁄4 czekając na Lestrange’ów i Snape’ów. Cat była ubrana w obcisłe, mugolskie jeansy koloru pistacjowego i białą koszulkę z napisami. Arthur natomiast – elegancik pierwsza klasa (to było pierwsze określenie jaki przychodziło jej do głowy), wystrojony równie obcisłe jeansy co ona, koszulę w kratkę i marynarkę, uśmiechał się do każdego, kto go mijał. Ich rodzice – po zażyciu eliksiru wielosokowego wyglądali jak zwykli mugole: zapracowana bizneswoman w garsonce i poważny mężczyzna ubrany podobnie do jej brata.
- Przestań szczerzyć te zęby. Nie wszyscy muszą wiedzieć jakie są równe. Poza tym zwracasz na nas uwagę.- mruknęła Catherine.
- Uważaj, bo mnie zarazisz tym optymistycznym nastawieniem. – Sarknął Arthur.
- Ja wcale nie…
Nie zdążyła dokończyć tego zdania, bo cały świat zasłoniła jej burza ciemnobrązowych loków. Louise rzuciła się na nią i mocno przytuliła.
- Tak się cieszę, że cię widzę! Już nie mogę się doczekać!- wykrzyknęła jej przyjaciółka, zwracając na siebie uwagę kilku osób.
- Ja… ciebie… też…, ale puść mnie …proszę- wysapała jej we włosy.
- Och, tak… przepraszam.- zmieszała się dziewczyna- Po prostu jestem taka, hmm… podekscytowana.
-Cat, skarbie, ależ wypiękniałaś.- Powiedziała Bellatriks w przebraniu jakiejś mugolskiej kobiety.
- Ciociu, nie widziałyśmy się cztery dni.- Odrzekła ciepło Catherine lekko się rumieniąc.
- Zdradzę ci pewien sekret: ,,każda kobieta z dnia na dzień staje się coraz piękniejsza’’. No chyba , że mówimy o Mcgonagall. - rzekła i roześmiała się perliście.
- Skoro, to co mówi ciocia Bella, a ona zawsze ma rację- tu Arthur uśmiechnął się przymilnie- jest prawdą, to boję się co będzie za parę dni. Cała męska część Hogwartu będzie za tobą latać z wywieszonymi jęzorami, a ja stracę mą jedyną, najukochańszą siostrę bliźniaczkę!- powiedział teatralnym głosem.
- Och, daruj sobie lizusie.- dogryzła mu dziewczyna.
- No wiesz?- obruszył się brat.
- Widziałaś gdzieś Alicię i Alexa?- zapytała Cat Louisę całkowicie ignorując chłopaka.
- Nie, ale aż tak ci się do niego śpieszy?- odpowiedziała przekornie przyjaciółka unosząc brew.
- Nie bądź śmieszna, to tylko kolega, z którym mogę porozmawiać na ważne, naukowe tematy. Oczywiście to ty jesteś moją najlepszą, cudowną oraz jedyną przyjaciółką i kocham cię z całego serca! – dodała szybko widząc jej obrażoną minę.
- Ja już widzę te wasze naukowe rozmowy. – powiedziała i złośliwie się uśmiechnęła.
- Louise!- oburzyła się dziewczyna.
- Spokojnie… żartowałam. Rodzice oraz Arthur i tak rozmawiają już o czymś innym.- dodała, po czym spojrzała jej przez ramię.- Oho, idzie twój książę z bajki.
- Weź się zamknij, zachowujesz się jak mój, pożal się Boże, braciszek.
- Wrzuć na luz, już siedzę cicho – powiedziała i zachichotała – nie chcę cię przed nim peszyć.
Za to zdanie oberwała sójkę w bok od swojej kochanej przyjaciółki.
- Ja. Się. Nie. Peszę. Przed nikim! – wysyczała, a państwo Snape z Alexem byli coraz bliżej.
- No i wreszcie mówisz jak na prawdziwą Ślizgonkę przystało…, którą na pewno zostaniesz! – dopowiedziała szybko widząc sceptyczne spojrzenie Cat. – Może i masz mózg Krukona, ale posiadasz taki charakterek, że lepiej nie mówić. Nie patrz tak na mnie, wiem, że na ten temat czytałaś oraz z tego wynika, że to cecha typowego Gryfona, ale na Gryffindor jesteś zbyt przebiegła, sprytna i wybacz, że to mówię, ale bywasz cholerną egoistką. Swoją drogą Gryfoni to niezłe ziółka i do tego najczęściej przystojni…- rozmarzyła się przyjaciółka.
- Wiem, że czasem trochę przesadzam… Przepraszam.- powiedziała smutno.
- Oj, nie mazgaj się już, bo wylądujesz w Hufflepuffie.- odpowiedziała wesoło Louise.
- Po moim trupie.- warknęła rozbawiona. 
-Widzę, że humory dopisują.- rzekł Severus Snape podchodząc do nich- Catherine, chyba już nie możesz doczekać się nowej szkoły?
- O tak, jestem taka podekscytowana!- odrzekła pamiętając, że Snape będzie nauczycielem od eliksirów w Hogwarcie.
- Na pewno poczujesz się tam jak w domu. Tylko uważaj na Pottera i Wesleyów.
Przeklęci Gryfoni!
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a Snape popatrzył na nie jak by były chore psychicznie. Gdy już się opanowały Cat zapytała:
- Nie lubi ich wujek zbytnio, czy mi się wydaje?
- Nie lubię? – prychnął rozbawiony - Po czym to wywnioskowałaś?
- A co gdybym została Gryfonką? – zapytała prowokacyjnie.
- Ty? Proszę cię! Znam cię od dziecka i wiem, że jesteś zbyt dużą egoistką, aby należeć do Gryffindoru, więc nie martw się.
- Nie martw się?! Dobrze wiedzieć, że wszyscy macie o mnie takie zdanie! – obruszyła się dziewczyna.
- Nie wszyscy, na przykład wiem, że jesteś mądra, inteligentna, błyskotliwa, zabawna, z poczuciem humoru i masz poczucie wartości. – Powiedział Alex, co spotkało się z trzema różnymi reakcjami: brwi jego ojca podjechały prawie do jego linii włosów, natomiast brwi Louise poruszały się na przemian w górę i w dół. Cat ignorując ich powiedziała lekko zarumieniona:
- Dziękuję, to miłe, że choć ty jeden tak do mnie mówisz.
- Durna, Gryfońska duma aż z niej wyłazi – szepnął teatralnie Snape do jej przyjaciółki. Na co ona zareagowała śmiechem.
- Tak właściwie to gdzie zgubiliście Alicię i ciocię Anastasię?
- Zostały przy bagażach…
- Szowiniści! – krzyknęły obie naraz, a oni spojrzeli po sobie wzrokiem, który mówił, że trzeba uciekać.
- To my już do nich pójdziemy…- Powiedział Alex, ale w tej chwili rozległ się pierwszy gwizdek i trzeba było wsiadać do pociągu Hogwart Express.

                                                                        ***
- Chodź, zaprowadzę cię do naszego specjalnego przedziału. – Powiedziała Louise przepychając się przez tłum uczniów w wagonie. – Są tam sami Ślizgoni i to z najlepszych rodzin. Nasze kufry już tam są.
- A co z Nalą?
-Chyba wszystko... - nie zdążyła dokończyć zdania, bo przerwał jej dziki krzyk dochodzący z przedziału na samym końcu. Jej przyjaciółka zrobiła przerażoną minę i pobiegła w tamtym kierunku. Niewiele myśląc ruszyła za nią, a gdy Louise dopadła do drzwi i je otworzyła, jej oczom ukazała się najdziwniejsza scena jaką w życiu widziała.


                                                                        ~~~
Hej, nowa notka już się pojawiła i zwracam się z prośbą do was, jak czytacie to komentujcie! Bardzo zależy mi na poznaniu waszego zdania.
Całusy
OwlShadow ;*

piątek, 10 maja 2013

PROLOG

,,Zmiany nie są przyjemne, lecz są bardzo pożyteczne
Lucy Maud Montgomery ,,Ania z Avonlea"

-Tato! 
Sfrustrowana dziewczyna krążyła między regałami ich domowej biblioteki. Gdy w końcu znalazła ojca, szukającego jakiejś książki, oparła się półkę i zapytała:
- Naprawdę muszę tam jechać? Przecież to szkoła dla zwykłych czarodziejów, ze zwykłych, nic niewartych rodzin. Czy jako córka najpotężniejszego czarnoksiężnika naszych czasów, nie zasługuję na coś więcej?! Tato, czy nie mogę uczyć się w domu, jak dotychczas? 
-Och, kochanie, nie przesadzaj. W Hogwarcie jest kilkoro uczniów z porządnych rodzin, poza tym wujek Snape jest tam nauczycielem Eliksirów, pamiętasz?
- Ale… 
-Posłuchaj Catherine- powiedział rzeczowym tonem Tom Riddle  - masz 16 lat i powinnaś zawierać nowe znajomości, poznawać nowych przyjaciół albo chociaż nie wierzę, że to mówię – chodzić na imprezy. Na razie zajmujesz się tylko nauką.
- A więc to źle?- Zapytała zirytowana.
- Nie, nie o to chodzi, skądże! To bardzo dobrze, że zależy ci na wiedzy, ale w życiu nie tylko się liczy.
- Więc nie ma szans, że…
- Nie, już o tym rozmawialiśmy. Jedziesz tam i koniec kropka. - Powiedział twardo.
- Ale nie interesuje cię, że ja tego nie chcę?! Nie obchodzi cię to? 
- Jak powiem, że nie to dasz mi spokój?- Uśmiechnął się złośliwie.
- Świetnie! – I wyszła trzasnąwszy mocno drzwiami.
Chwilę później do pokoju weszła Mallorie unosząc znacząco brwi.
- I kto by pomyślał: jeden z największych czarodziejów naszego stulecia, a nie daje sobie rady z nastolatką. O to samo co zwykle?
- Tak. Ech, Mal… temperament ma chyba po tobie.
-Na nasze nieszczęście – powiedziała wesoło żona.

***
- I jak? -Zapytał Arthur.
-Powtórka z rozrywki…
Gruchnęli śmiechem. Siedzieli w dużej, przestronnej, ale skromnie urządzonej kuchni. Już za kilka dni rodzeństwo Riddle’ów miało jechać do Hogwartu, rodzice nie mówili im tego, ale ona wiedziała, że w domu nie jest już tak bezpiecznie jak kiedyś. Nie rozumiała jednak logiki ojca, dlaczego w tej szkole ma być bezpieczniej niż tutaj, gdzie mieszkała od dziecka? Pod nosem Albusa Dumbeldore’a, założyciela Zakonu Feniksa, który chciał ich zniszczyć? Zupełnie tego nie pojmowała.Jej młodszy, bagatela, o 13 minut brat bliźniak (prawie przy każdej kłótni wykorzystywała ten fakt) był do niej bardzo podobny: wysoki, o szaro-błękitnych oczach, kasztanowych włosach i nieco chłodnych rysach twarzy. Z tą różnicą, że jej oczy były zielone, jak u matki. Jej najlepszą przyjaciółką, jedyną którą miała, była Louise Lestrange. Zgrabna dziewczyna średniego wzrostu, bardzo podobna do swojej matki Bellatrix (nie tylko z wyglądu) przy bliższym poznaniu okazywała się wspaniałą osobą. Jedynie rodziny Lestrange i Snape, jako najwierniejsi Śmierciożercy, wiedziały o istnieniu dzieci Lorda Voldemorta. Było zbyt wielkim zagrożeniem, by ktoś się o nich dowiedział , ponieważ taka informacja mogła zostać wykorzystana przez Zakon. Tak, Tom Riddle – jako czarnoksiężnik często posądzany był o brak jakichkolwiek uczuć, jednak wiedział co to miłość i kochał swoje dzieci oraz żonę. Mało tego, był w stanie poświęcić dla nich wszystko. 
- To co, spakowana?- Zapytał Arthur ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
-Weź mi nawet nie przypominaj-powiedziała zrezygnowana- nie psuj mi ostatnich dni wolności.
-Ty to nazywasz WOLNOŚCIĄ?- Prychnął rozbawiony.- Same książki i nauka.
-Możemy nie rozmawiać o moim życiu towarzyskim?!
- A raczej jego braku…- powiedział, po czym udał, że się krztusi.
- Słyszałam- warknęła i z dumnie uniesioną głową wyszła z pomieszczenia.

OD AUTORKI

Hej, to mój pierwszy blog o tej tematyce - historia dość burzliwej miłości córki Lorda Voldemorta i Draco Malfoy'a. Mam nadzieję, że się spodoba.
OwlShadow 

Obserwatorzy

Informacje


Nowy rozdział już nie długo!


Jakby ktoś chciał na priv to moje gg:
43084764
^.^


Szablon wykonała Avia Tinar z Zaczarowane Szablony.

O mnie

Moje zdjęcie
"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje."